poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Odlot nr 24


- Będziesz tęsknił? - blondynka stała z torbą podróżną na peronie.
- Oj nie zadawaj głupich pytań. Napisz, jak będziesz na miejscu i kiedy cię potem odebrać - siatkarz uśmiechnął się pobłażliwie.
- Oczywiście. Będę dzwonić codziennie. Pozdrowić od ciebie mamę?
- Jeśli chcesz, to proszę bardzo. Szybko, wsiadaj, bo zaraz ruszacie - ponaglał partnerkę.
- Już tęsknie. Kocham cię - dziewczyna machała przez okno.
- Pa!
Atakujący dziarskim krokiem wracał do mieszkania. Nie mógł powiedzieć, że się nie cieszył na trochę ciszy w swoich czterech kątach. W końcu wyciągnął ze spodni telefon komórkowy.
-  Cześć Justynko. Co powiesz na wspólny weekend?
- Wspólny weekend? Co masz na myśli? - zdziwiła się.
- Ty, ja i jakiś przytulny hotelik? W uroczej małej miejscowości? - odpowiedział pytaniem.
- Hmmm, a co będziemy tam robić? - dociekała.
- Spędzać we dwoje miło czas, oczywiście.
- Kusząca jest twa propozycja, tylko co ja powiem Michałowi?
- Może zaproponuj mu, żeby zabrał gdzieś Martę z chłopakami? Wtedy się nie dowie, że nas też nie było.
- Dobry pomysł, tak zrobię!
- Widzisz, ja to potrafię – brunet uśmiechnął się pod nosem.
- Tak, jak masz potrzebę to potrafisz – mruknęła.
- Nie potrafię ukryć, jak działasz na mnie - odparł zmysłowym tonem. – Nie mogę z tym walczyć, prawda?
- Zbyszek, ty bajerancie! Dwa dni dzikiego seksu z tobą, może to cię jakoś podbuduje.
- Uważaj, bo się uzależnię. To możesz spakować mały bagaż. Nie pojedziemy daleko.
- Dobrze wezmę mała walizkę, przecież to tylko dwa dni, dużo na sobie nie muszę mieć - powiedziała zachęcająco. – Ty weź tylko gaciurki na przebranie - zażartowała.
- Kupiłem sobie ostatnio kilka fajnych par, to zaprezentuje, ale przyznaj i tak wolisz mnie bez nich.
- Przedyskutujemy to na miejscu, będziesz musiał udowodnić jakie posiadasz atuty - zachęcała bruneta.
- Już zapomniałaś? Chętnie ci przypomnę. 

^^^

- Misiu, Michałku, Misiaczku, braciszku mój zloty – radosny głos Kubiakówny roznosił się po mieszkaniu.
- Ooo siostra, czym sobie zasłużyłem? Ale kontynuuj.
- No już, już. Ty mój pieszczochu. Wiesz, macie wolny weekend, a ty podobno obiecałeś chłopcom wyjazd do zoo do Katowic - zagadała.
- A no chciałem, chciałem, ale nie wiem co na to Marta? Może ma inne plany?
- Już z nią rozmawiałam, także pakuj się i jedziecie – entuzjastycznie klasnęła w dłonie.
- Jusia, ale jak to? - zrobił zdziwioną minę.
- Normalnie, to dla waszego dobra, przecież wiem, że ci na niej zależy. Chyba nie chcesz, żeby została sama z Nemerem na weekend?
- Coo?! No tak. Zdecydowanie nie. Niech ten brazylijski Casanova się trzyma z daleka.
- To jak będzie? - uwiesiła się ramienia przyjmującego.
- Mam genialną siostrę - ucałował policzek dziewczyny.
- Zawsze do usług braciszku - uścisnęła go.

^^^

- Wujku, a zobaczymy prawdziwego lwa?
- A słonia?
Chłopcy przekrzykiwali się nawzajem pod samochodem siatkarza. Właśnie zanosili do niego swoje manatki. Mając dwójkę dzieci, musiała myśleć o każdej ewentualności.
- Oczywiście. Będą też inne zwierzęta - zapewnił ich.
- Ale wujku ty jesteś fajny- zachwycali się jej synowie.
- Michał, naprawdę nie wiem jak ci dziękować? - szatynka uśmiechnęła się ciepło w kierunku siatkarza.
- Coś się wymyśli. Mam nadzieję, że wzięłaś jakiś seksowny ciuch - mrugnął okiem. – Żartowałem.
- Oj dziki ty, dziki - zaśmiała się. – A Justyna z nami nie jedzie?
- Jakoś nie chciała. Nie będę jej zmuszał - wzruszył ramionami.
- Panowie, wskakiwać do fotelików. W czwórkę też będzie fajnie, prawda?
- Zdecydowanie - zajęła miejsce tuż obok kierowcy.

^^^

Gdy tylko auto Michała zniknęło w oddali, brunetka poczuła parę rąk na biodrach. Odwróciła lekko głowę z uśmiechem.
- Cześć.
- Cześć Justynko. Mogę cię już porwać? - spytał siatkarz miejscowej drużyny.
- Po co tracić czas. Dowiem się dokąd jadę? - ciekawiła się dziewczyna.
- Zobaczysz. Zdaj się na mnie.
Prowadził pojazd na tyle pewnie, że po kilkunastu minutach Kubiakówna ucięła sobie drzemkę na przednim siedzeniu.  Jej zaufanie względem jego osoby napawało go jakimś dziwnym rozlewającym się w środku ciepłem. Była z nim, znając go takiego, jakim był. Pozwoliła mu korzystać z uroków swojego ciała. Zdecydowanie zasługiwała na kogoś lepszego, kto mógł dać jej więcej niż on.
- Śpiochu śliczny, wstawaj - dłoń bruneta gładziła policzek dziewczyny.
- A tak dobrze się spało - przeciągnęła się, rozglądając bacznie w koło. Czuła przede wszystkim świeże powietrze.
- Jesteśmy w górach? - pytająco spojrzała na Zbyszka.
- Tak, ale spójrz w lewo - nakazał.
- Ooo Boże jak pięknie, to jezioro jest zjawiskowe. Miło, że mnie ze sobą zabrałeś - podekscytowana rzuciła mu się na szyję.
- Czasem udaje mi się wymyślić coś fajnego. Cieszę się, że ci się podoba – przytulił ją mocno.
- Chodźmy do środka, ale pójdziemy potem na jezioro? Albo jutro?
- Kiedy tylko będziesz chciała. Wszystkie pomysły dozwolone.
Pokój hotelowy pachniał drewnem i środkami konserwującymi, co wcale im nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, miło drażniło nozdrza.
- Sprawia wrażenie solidnego - Zbigniew poklepał ramę łóżka.
- Zupełnie nie wiem, co ty chcesz na nim robić - roześmiała się dziewczyna.
- Rozumiem, wolisz nago w jeziorze - poruszył brwiami.
- Idź się lepiej umyj i przebierz - pogroziła.
- Nie złość się - cmoknął ją w czoło.
- Twój tyłek by świecił bardziej niż księżyc -zażartowała.
- No spójrz na niego, spójrz i powiedz mu prosto w poślady, że cię nie kręci - siatkarz zaczął się wypinać w jej stronę.
- Głupek! Całkiem fajne poślady, takie stabilne -  nie omieszkała ich poklepać.
- Już niedługo będą twoje - odparł, idąc do łazienki.
- Taaa, tak, za dużo gadasz. Zbyszek, co to za podarunek na  łóżku?
- Prezent dla ciebie. Rozmiarowo chyba trafiłem, załóż - zachęcał.
Kubiakówna przeglądała się w lustrze, mając na sobie koronkowy, czarno-czerwony komplet bielizny. Zdecydowanie rozmiar był odpowiedni. Wolała nie wiedzieć, skąd Zibi to wiedział. Zarzuciła na siebie koszulę nocną i wskoczyła do łóżka.
- Jusia… Jestem  gotowy, czysty i cały twój - zadowolony siatkarz wkroczył do pokoju.
Zaniepokoił się brakiem reakcji partnerki. Podchodząc do posłania, przekonał się, iż Justyna usnęła. Mimo niemałej ochoty na upojną noc, nie miał sumienia jej budzić. Wślizgnął się pod kołdrę, kładąc obok brunetki. Po kilku minutach poczuł drobne palce w okolicy bokserek. Zdezorientowany zerknął w bok.
- Chyba nie myślałeś, że przepuszczę okazję na wypróbowanie tego łóżka?
- Justynko - wymruczał do jej ucha.
- Długa noc przed nami, a te bokserki zupełnie nie są ci potrzebne.
- Przyznaję, zrobiły się ciut przyciasne- odparł.
- Uwolnij swojego orła – zachichotała.
- Ten zestaw leży na tobie prawie tak dobrze, jak ja - przysunął się do niej gołym już ciałem.
- Mmm wiem, podobam ci się, to może w nim zostanę?
- Oj nie widzę takiej potrzeby. Doprawy nie widzę - mruknął, a jego głowa powędrowała znacznie niżej.

^^^

Po całym dniu spędzonym na bieganiu za bliźniakami Michał czuł się wykończony. Nie marzył o niczym innym, jak o relaksacyjnym prysznicu i wygodnym łóżku. Z takimi dwoma kulkami energii na co dzień wyrobiłby sobie podobną formę, co dzięki siatkówce.
Właśnie był w trakcie wieczornej toalety, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Z ręcznikiem przepasanym na biodrach ruszył na powitanie przybysza. Ku jego zaskoczeniu, w progu stała Marta.
- Co się stało?
Chwila minęła zanim skupiła wzrok na jego twarzy. Widok siatkarza półnagiego kompletnie ją rozproszył.
- Nie… Chciałam ci po prostu podziękować – wyjaśniła.
- Ale za co? Przecież nic wielkiego się nie stało - uśmiechnął się ciepło, zapraszając ją gestem do środka.
- Nie Michał, nie będę wchodziła, po prostu bardzo ci dziękuję. Sprawiłeś dzieciakom tyle radości, że nie mogli zasnąć z emocji, nie wiem jak mam ci dziękować.
- Dla was wszystko. Cieszę się, że mogłem przebywać w towarzystwie uroczej rodzinki. Fajnie wam razem - odparł wesoło. – Poproszę tu buziaka. Skoro tak nalegasz - wskazał na policzek.
- Oj Misiu - szatynka podeszła bliżej przyjmującego, niespodziewanie obdarzyła całusem jego usta.
Krótki niespodziewany pocałunek sparaliżował siatkarza. Nie spodziewał się, w najśmielszych marzeniach nie wyobrażał sobie ich razem w tak intymnej sytuacji na tym wyjeździe. Po chwili zdezorientowania delikatnie odwzajemnił pocałunek, przyciągając szatynkę bliżej, zaciskając mocniej usta.
- Za taką wdzięczność się opłacało- mruknął po chwili.
Uśmiechnięta i nieco speszona swoim zachowaniem Marta szybko opuściła pokój Michała.
- Dobrej nocy - zdążyła wypowiedzieć, nim zniknęła za jednym z filarów.
Szatyn opadł na łóżko z wielkim uśmiechem na ustach. Chyba nie potrafił przewidzieć zachowań swojej towarzyszki. Kompletnie zmieniała swoje postawy wobec niego. Tym bardziej dzisiejsza bliskość utkwiła mu w pamięci. Trzymał ją w ramionach, całował. Po prostu ją miał.

- Juhuuu! - szatynek gnał jedną z alejek, a za nim gnał jego brat.
Mama spoglądała na nich z uśmiechem na ustach. Dawno nie zapewniła im żadnej atrakcji, a teraz Kubiak zabrał ich do zoo. Widok szczęśliwych dzieci, to chyba najważniejsza rzecz w życiu rodzica.
- Zaraz was złapię! – krzyknął siatkarz i ruszył za chłopcami.
- Wujku, a będą tutaj rekiny?- dopytywał Krzysiu.
- Jeden został w Jastrzębiu - zażartował. – Będą pewnie w oceanarium. Chcecie zobaczyć?
- Tak! To może następnym razem. Słyszałaś mamusiu? Wujek zabierze nas do rekinów - ekscytował się Marcin.
- Słyszałam, słyszałam. Nie rozpieszczasz ich? Zaraz będą wolały ciebie ode mnie – zaśmiała się szatynka.
- Uwielbiam twoich chłopców, to urocze dzieciaki. Będę najlepszym wujkiem - radował się.
- Zauważyłam. Zdecydowanie zaskarbiłeś sobie ich sympatię. Nie chcemy ci zabierać twojego wolnego czasu.
- Dla mnie to czysta przyjemność, zobacz jacy są radośni, a ty razem z nimi - zauważył.
- To działa w dwie strony. Nie mam na razie powodu do smutku. A jak tam u ciebie? W życiu? - zagadnęła.
- Obecnie spędzam bardzo fajny czas z pewną śliczną, młodą kobietą i jej pociechami i bardzo mi to odpowiada - otoczył ramieniem szatynkę.
- Niezły bajer- zarumieniła się.
- Dobry bajer nie jest zły- zaśmiał się, delikatnie muskając ją po ramieniu.
- Każdej tak mówisz? - dziewczyna spojrzała zadziornie.
- Nie każdej, a wyjątkowej- szepnął do jej ucha.
- Michał, nie przesadzaj…
Niebezpiecznie zbliżył ich twarze. Marta nerwowo biegała oczami po twarzy przyjmującego. Atmosfera zgęstniała natychmiast.
- Ała!- dobiegł ich rozpaczliwy płacz.
- Krzysiu, synku! Co się stało? - troskliwa rodzicielka czuwała nad synem. – Coś cię boli?
- Krew mi leci - przerażony chłopiec płakał coraz bardziej.
- Spokojnie. Proszę, tu chusteczki natarcie łez i od tej pory będziesz dzielnym chłopcem, a wujek zajmie się tym zdartym kolanem, ok.? - szatyn próbował zapanować nad sytuacją.
Marta z wdzięcznością przyglądała się poczynaniom Kubiaka. Musiała przyznać, że potrafił opatrywać rany. Sama dygotała z nerwów. Dobrze, że Michał był przy niej.
- Przyszła żona będzie miała z ciebie pożytek. Nadajesz się na ojca - przyznała, po raz kolejny żałując w duchu sytuacji sprzed kilku lat.
- To bardzo miłe co powiedziałaś. Może kiedyś. To co Krzysiu, wszystko już dobrze?
- Dziękuję wujku - małe rączki objęły szyję siatkarza.
Plaster spoczywał na zdartym kolanie, zasłaniając czerwony ślad. Upadki na betonową powierzchnię nigdy nie należały do najprzyjemniejszych.
- To co? Teraz na obiad, a potem lody? – zaproponował siatkarz.
- Super! – ucieszyli się bliźniacy. - Truskawkowe i duuuuże!
- Chłopcy, nie naciągajcie tak wujka.
- Ale mamo, to wujek sam z siebie, no weź – oburzył się Marcinek.
- Mają rację. Dzisiaj ja jestem chwilową głową rodziny i nie wyobrażam sobie odpuścić deseru – potwierdził Michał.
- Misiek, kiedy się wypłacę?
- W nocy zawsze możesz do mnie przyjść, będzie miło - poruszył brwiami.
- Weź się Kubiak!

^^^

Koło północy udało się Kubiakównie wyciągnąć jeszcze Zbyszka na spacer. Księżyc  odbijał się w spokojnej tafli wody, ptaki i owady prowadzące nocny tryb życia dawały o sobie znać. Przytuliła się mocno do siatkarza, cisząc się chwila, gdy był jej na wyłączność.
- Piękna okolica, jest tak cicho i spokojnie. Zdecydowanie mi się tutaj podoba - przyznała.
- Mi również. Przy dobrych wiatrach zostaniemy anonimowi - mruknął do jej ucha.
- Tutaj przynajmniej nie rzucasz się w oczy, w Żorach miałbyś z tym problem.
- Taki już los najseksowniejszego mieszkańca - zaśmiał się.
- Bitch please! Może sam powinieneś spędzać ten czas?
- Żeby się na mnie rzucały małolaty? Zabrałem tu ciebie, bo tak chciałem. W końcu ciebie znam najdłużej z wszystkich kobiet pod ręką - przyciągnął brunetkę bliżej siebie, całując jej policzek.
- Oj bo się zarumienię. To bardzo miłe co powiedziałeś, uważaj bo za bardzo się do ciebie przyzwyczaję.
- Sezon jeszcze długi. Mamy dużo czasu - uśmiechnął się. – To mówisz, że innego niż ja, byś nie chciała?
- Za bardzo sobie schlebiasz. Jak sam wiesz, Michał za bardzo mnie kontroluje.
- Teraz się zerwałaś ze smyczy i mam nadzieję, że zamierzasz nieźle zaszaleć - brunet spojrzał prosto w jej oczy.
- No chyba już całkiem nieźle szalejemy - zaśmiała się. – W koło tylu interesujących facetów.
- Chyba tylko jeden - oburzył się.
Bartman pociągnął brunetkę za rękę, zbaczając ze ścieżki dookoła jeziora. Przyciągnął ją do drzewa, niebezpiecznie błądząc dłonią koło kobiecych ud.
- Żeby czasem liście nie opadły. Zresztą zaraz ktoś może iść, opanuj zwierzęcy instynkt! - odgarnęła jego dłoń z ud.
- Dochodzenie na łonie natury może być fajne. Ja bym nie pogardził - poruszył brwiami.
- Panie Dochodzenie… No skoro tak to… - zsunęła dłonią dolną część swojej bielizny.
- Moja szalona Justysia - wyszeptał podekscytowany, a ona poczuła jego palce w najwrażliwszym miejscu na męski dotyk.
- Zupełnie nie wiem, dlaczego dalej masz na sobie spodnie?
- To ty taka szybka jesteś. Wedle życzenia.
Po chwili zabrzęczała sprzączka jego paska. Justyna poczuła, że jego bokserki też powędrowały w dół. Nie przeszkadzała jej nawet kora, drażniąca pośladki.

^^^

Poranek okazał się jednym z najlepszych. Wystarczyło jej to, że czuła rękę oplatającą ją w pasie i ciepłe ciało obok siebie. Zbyszek wciąż tu był, nie zniknął jak zawsze po ich spotkaniach. Musiała przyznać, że wyglądał uroczo podczas snu.
- Dzień dobry, kochanku - z uśmiechem poczochrała go po włosach.
- Mmm, dzień dobry - moment później jego usta całowały delikatnie jej wargi.
- Takie powitanie Jusia lubi - mruknęła.
- Ja też, ty Misiowa. Co byś zjadła? - spytał.
- Hmm coś lekkiego, ale nawet nie koniecznie, zgłodniałam po wczorajszym.
- Wcale mnie to nie dziwi. Spory wysiłek mamy na swoim koncie. Musisz jeść, żeby mieć siły na dalsze atrakcje.
- To ty nam coś przynieś, a ja pójdę do łazienki - podniosła się z łóżka. Zbyszek już miał ją klepnąć w pośladek, gdy zauważył coś niepokojącego.
- Stań na moment - poprosił.
- Zibi, co jest?
- Jakby to powiedzieć? Wygląda na to, że złapałaś kleszcza.
- Co? Jak to? Powiedz, że żartujesz! Zibi, to nie jest śmieszne - przeraziła się.
- Kochanie, spokojnie. Zaraz się tym zajmiemy. Będzie dobrze - ucałował ją w czoło. - Spytam czy maja pęsetę czy coś.
- O nie, nie! Ty już się wczoraj odpowiednio mną zająłeś. Zabierz mnie do lekarza.
- Skoro tak wolisz, to pojedziemy. Bez paniki, ok.? - przytulił brunetkę do siebie.
- Boję się po prostu. Jeszcze mi kleszcza brakowało.
- Nie bój się, będę z tobą. Po wszystkim wrócimy tu i będziemy leniuchować cały dzień, co? Odpoczniesz sobie.
- Dobrze, dziękuje - przytuliła się.

- Moja Justynka - pogłaskał ją po włosach. 

_____________________________

Dobra, dzień poślizgu. Wczoraj już nie miałam siły wieczorem tego skończyć. Jusia dzielnie przepisuje ;) Mam nadzieję, że niczego nie pominiemy i wszystko, co mamy przygotowane, złożymy tutaj w całość :)

11 komentarzy:

  1. Mam dziwny humor, chłopaki przegrywają co nieco dołuje a jednak jest rozdział. I to jak zajebisty! Czekam na dalsze części :)
    Tola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygraliii! Ale się cieszę!
      Tola.

      Usuń
  2. Normalnie Jusia i Zbyszek to dobrali się idealnie - oba erotomani! :D Ale to dobrze, przynajmniej się nie nudzą, prawda? A jak sobie to Zbysiu wszystko ładnie wykombinował. Jak najdzie ochota, to i mózgu do myślenia użyje! :D A Kubi taki kochany! Myślałam, że może tam po tym pocałunku coś się wydarzy, a tutaj oboje są jeszcze tacy nieśmiali!

    Do następnego i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Michałku, gdybyś tylko znał prawdę, to nie musiałbyś tylko podczas tego wyjazdu pełnić roli głowy rodziny, tylko byś nią był zawsze:( A Justynka i Zbyszek to myślą, że ich tylko fizycznie do siebie ciągnie? O nie, nie! Ciekawe kiedy zrozumieją, że to coś więcej:) Pozdrawiam i weny życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy bedzie następny??? Czekamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy będzie jeszcze kontynuowany ten blog???

    OdpowiedzUsuń
  6. Hallo!! Hallo!!! Jest tu ktoś???!!! Bedzię coś jeszcze???

    OdpowiedzUsuń
  7. Tęsknimy za tym opowiadaniem! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy ten blog bedzie kontynuowany, bo nie wiem czy jest sens czekać na kolejne odcinki???

    OdpowiedzUsuń