Kolejny dzień od rana zapowiadał
się niesamowicie upalnie. Po dość pochmurnym i deszczowym lipcu, sierpień od
pierwszych dni raczył wszystkich upałami. Boiska od plażówki były oblegane
przez zawodników od rana. Wcale się trenerom nie dziwię. Dbali o swoich
podopiecznych, a granie w pełnym słońcu to nic przyjemnego.
Ja od
rana miałam zatem dużo pracy. Hotel, który gościł wszystkich uczestników
Mistrzostw, zatrudnił do pomocy jeszcze blondyna rok starszego ode mnie. Co
dwie pary rak, to nie jedna. Mateusz od razu zażyczył sobie obsługiwanie
dziewczyn. Zaśmiałam się tylko i przystałam na ten układ. Niech sobie chłopak
poflirtuje, jak będzie od tego szczęśliwszy.
Niosąc
świeżą partię ręczników i zgrzewkę wody, podpatrywałam poczynania siatkarzy.
Piasek to był ich żywioł. Wzrok z piłki spuszczali tylko, gdy tak spadła na
piasek, co kończyło akcję. Uśmiechnęłam się na widok znajomej pary zawodników.
Widziałam, jak pot spływa po ich skórze. Wysiłek plus słońce równa się mokre
ubranie. Zibi odwrócił się w moją stronę i pomachał. Odwzajemniłam gest i już
miałam iść dalej, gdy brunet mnie zawołał.
- Marta, chodź!
- Czegoś wam potrzeba? –
spytałam.
- No wiesz… Chyba po znajomości
możemy podmienić wodę na chłodniejszą, co? – chłopak uśmiechnął się szeroko,
wskazując na oszronione butelki, które trzymałam.
- A wasza już nie dobra? –
zaśmiałam się, choć zdawałam sobie sprawę, że przez 2 godziny ciecz zdążyła się
nagrzać.
- Nikt nie pije w taką pogodę
ciepłych napoi, co nie?
- Dobrze, zlituje się nad tobą.
Kolega też chce? – spojrzałam na Kubiaka, siedzącego pod parasolką.
- Misiek, uśmiechnij się ładnie
do Marty, to dostaniesz zimniutką wodę – krzyknął brunet.
Chłopak obrócił głowę w naszą
stronę, mrużąc oczy. Gdy dostrzegł to, co trzymałam w rękach, uśmiechnął się błogo
i spojrzał na mnie błagalnie.
- Wiesz, że cię uwielbiamy,
prawda? – momentalnie obaj znaleźli się obok mnie.
- Eee… Aż tak? – posłałam im
pobłażliwe spojrzenie. – Już nie musicie się podlizywać, macie – wyjęłam dwie
butelki i podałam każdemu.
- Zimnaa – przykleili twarze do
plastykowych powierzchni. – Jesteś super – cmoknęli mnie obaj w policzki.
- Nie ma za co – mruknęłam
zaskoczona i lekko speszona. – Do zobaczenia.
Na
obiad wróciłam do domu, gdyż miałam całe 3 godziny wolnego. Wychodząc, dostrzegłam
pudło stojące przy schodkach, prowadzących na strych. W mojej głowie zabłysła
altruistyczna myśl.
- Mamo, potrzebujesz w
najbliższym czasie mini lodówkę? – krzyknęłam do rodzicielki.
- Nie, co ty. Czemu pytasz? –
wyjrzała z kuchni.
- Chyba przyda mi się w pracy.
Obiecuję, że nie zepsuje i za tydzień wróci.
- Nie ma problemu, bierz. Tylko
chyba zbyt wiele wkładów nie zostało – zamyśliła się.
- Mniejsza o to, dokupi się –
uśmiechnęłam się i wyszłam z kartonem pod pachą.
Trochę ważyło, ale dotachałam to
do głównego wejścia hotelu. Potem, korzystając ze swoich uprawnień,
przedostałam się na piętro z pokojami chłopaków. Ostrożnie zapukałam do jednego
z pokoi.
- Proszę – usłyszałam znajomy
głos.
- Hej, przyniosłam wam coś –
uchyliłam delikatnie drzwi.
- Marta? Co ty tu robisz? –
Bartman uśmiechnął się szeroko i zaprosił mnie do środka gestem dłoni.
- Przyszłam, bo pomyślałam, że
wam się przyda – wyciągnęłam z opakowania lodówkę turystyczną.
- Skąd masz to cudo? – wykrzyknął
chłopak.
- Stało u mnie w domu bezczynnie.
Jestem skłonna wam pożyczyć, ale do zwrotu bez skazy – spojrzałam na niego
groźnie.
- Oczywiście! Co tylko rozkażesz
– zaczął oglądać urządzenie i sprawdzać od środka.
- Tu masz wkłady, ale zapewne
będziecie potrzebować więcej – położyłam pudełka na ich komodzie.
- Koniecznie musimy kupić. Nie
wiesz może, czy nie ma gdzieś w okolicy? – spytał.
- Chyba w tym markecie niedaleko
będą – zaczęłam się zastanawiać.
- A masz coś teraz do roboty?
Moglibyśmy tam pójść… - zaproponował, odstawiając lodówkę.
- Zaczynam pracę wraz z
rozpoczęciem waszych treningów – wyjaśniłam. – Więc?
- Mamy godzinę, idziemy –
pociągnął mnie za rękę i zamknął pokój.
- A Michał?
- Zostawimy klucz w recepcji i
napiszę mu sms – odrapał i skierowaliśmy się do wyjścia.
Wyprawa
ze Zbyszkiem przysporzyła sporo śmiechu. On chyba nie umiał nie żartować przez
5 minut. Nawet gdy nie miał takiego zamiaru, wychodziło coś zabawnego. Na
szczęście w sklepie zachowywaliśmy się normalnie i udało nam się zakupić wkłady
bez zniszczeń. Siatkarz postanowił, że wrócimy inną drogą, bo zostało nam
jeszcze dobre pół godziny.
- Czyli idziemy przez plażę? –
spytałam, bo to była najkorzystniejsza opcja.
- To ty tu mieszkasz. Brzmi
nieźle – posłał mi uśmiech. – Mam nadzieję, że nie napadną mnie tłumy fanek w
bikini.. Albo.. Byłoby fajnie – zaśmiał się.
- Nie za skromny jesteś? –
przyjrzałam mu się z udawaną litością.
- A gdzie tam. Taki gość jak ja
musi sobie radzić z uwielbieniem kobiet – powstrzymując śmiech, wygłaszał swoją
mowę.
- Przykro mi, ale ja do nich nie
dołączę – wytknęłam mu język i pobiegłam przed siebie w stronę plaży.
- Jak to nie? Nie podobam ci się?
– spytał wielce zdumiony, gdy mnie dogonił.
Przystanęłam, by zdjąć buty i
rozkoszować się ciepłym piaskiem pod stopami. Z daleka widziałam turystów,
którzy wylegiwali się nad brzegiem morza.
- Chcesz się przeciskać przez te
tłumy? – spytałam zmieniając temat.
- Nie odpowiedziałaś mi na
pytanie – odparł upartym tonem, ale nie spojrzał mi w oczy…
Zerknęłam na swoją bluzkę. No
tak, obsunęła się zbytnio, powiększając dekolt. Nie miałam małych piersi, ale
jakoś sobie z nimi radziłam. Myślałam, że faceci nie zwracają na nie uwagi,
przynajmniej u mnie.
- Wybacz – podciągnęłam materiał
pod szyję.
Niespodziewanie odciągnął mnie na
bok w stronę wąziutkiej ścieżki obok wydm. Rzadko kto tędy przechodził, gdyż
prowadziła ona po prostu do nikąd. Zibi przystanął przy ściętym pniu obsypanym
piaskiem i posadził mnie na nim. Patrzyłam zaskoczona, jak siada naprzeciwko
mnie.
- Ty nie chcesz odpowiedzieć,
więc ja to zrobię. Podobasz mi się, wiesz? – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ja czy moje piersi? Jakoś
wcześniej nie okazywałeś mną zainteresowania – mruknęłam.
- Wiesz, nie musimy być razem. Po
prostu chciałbym spędzić kilka miłych chwil, gdy odkryłem twoje piękno – odparł
szczerze.
- Myślę, Zbyszek, że to nie
najlepszy pomysł – chciałam wstać, ale mi nie pozwolił.
Znów siedziałam na pieńku, a on
podniósł się do klęku. Dzieliła nas mała odległość. Widziałam iskierki w jego
oczach. Mały skrawek ciała mógł tak na niego zadziałać? Bynajmniej, bo
przycisnął mnie mocno do siebie i drażnił twarz oddechem. Jego bliskość
paraliżowała. Pomijając wszystkie sprawy dookoła i wyłączając rozsądek,
spodobało mi się. Dookoła upał, ja w cieniu, przytulana przez rozgrzane męskie
ciało. Mój umysł zwariował, gdy pocałował mnie w szyję. Nigdy nie pomyślałabym,
że takie coś będzie mieć miejsce. Nie kochałam go, ale wzbudził we mnie emocje.
Za to byłam mu wdzięczna.
Chyba faktycznie mu się
spodobałam, bo szybko jego ręce wdarły się pod moją koszulkę. Najpierw gładził
moje plecy, a potem przeniósł się na przód. Jego duża dłoń spoczęła na mojej
piersi, a on patrzył na moją reakcję. Masował je chwilę i następnie podwinął
materiał mojej bluzki. Patrzył na moje półnagie ciało. Chciałam coś powiedzieć,
ale zaczął całować mój dekolt i wyrwał mi się tylko jęk. Odchyliłam się lekko
do tyłu, a chłopak poszedł za ciosem i położył mnie na piasku za nami. Chyba
uznał, że moja koszulka jest zbędna, bo zdjął ją ze mnie całkowicie, swoją
również. Ocierał się o mnie nagą klatka piersiową. Palcami znikał za brzegiem
miseczek stanika i zataczał coraz większe kręgi, chcąc dostać się do sutków.
Potem te same miejsca całował ustami, a rękami powędrował na moje uda. Nie
wiedziałam, co o tym myśleć i nie przerywałam tego. Zrobił to za mnie ktoś
inny…
- Zbyszek? – rozległ się za nami
dziewczęcy głos. Zerknęłam przez ramię bruneta i poznałam tą osobę. – Z Martą?
- Nie planowaliśmy tego…
Wracaliśmy ze sklepu i… - zaczęłam się misternie tłumaczyć, a Zbyszek śmiał
się, nie wypuszczając mnie z objęć.
- Przyłapałaś nas, Jusia. Zdarza
się. Tylko nie rozpowiadaj tego, bo to żadna big love – uśmiechnął się i pomógł
mi wstać. Potem założył na mnie bluzkę i cmoknął w policzek. – Dzięki, za
lodówkę i… miłe popołudnie – błysnął zębami.
Zostałam sama z Justyną. Czułam
jej spojrzenie na sobie i nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Kto by pomyślał, że z ciebie
takie ziółko. Myślałam, że wzdychasz do innego członka tej dwuosobowej ekipy –
odparła.
- Nic nie łączy mnie ani z
Bartmanem, ani z Kubiakiem – rzuciłam jej bezradne spojrzenie.
- Niech ci będzie. Spoko, nie
powiem Michałowi – szturchnęła mnie.
- A co go to obchodzi, co ja
robię? – mruknęłam.
- Może nie tylko ty posyłasz
ukradkowe spojrzenia, gdy wychodzimy razem? – rzuciła tajemniczo.
~~~
Obserwowała kolejny mecz brata i
jego kumpla. Ogół publiczności był w stroju plażowym, ponieważ dopisywała
wakacyjna pogoda. Także Justyna na krzesełku w górze od kostiumu i krótkich
spodenkach.
Popukała się palcem w czoło w
odpowiedzi na dwuznaczne spojrzenia i gesty Bartmana. Chłopak co chwila zerkał
w jej stronę, jednak nie tylko on. Zagraniczni zawodnicy, którzy nie rozgrywali
już spotkań, siedzieli po drugiej stronie. Chudzi, bladzi, anemiczni Rosjanie
nie byli w typie brunetki. Z obawa patrzyła, jak zbliżają się do niej.
- No chyba jednak nie – próbowała
ignorować przybyłych adoratorów.
- Pretty woman, nie bądź taka –
nalegał blondyn.
- Że przepraszam? Ty do mnie
mówisz? Zbyszek, kochanie! – udawała, że woła chłopaka.
Ten odwrócił się zaskoczony i
próbował zrozumieć zaistniałą sytuację. Obca ręka na nadgarstku Kubiakówny
powiedziała mu wszystko. Żwawym krokiem podszedł do zgromadzenia.
- I jak ci się podobałem w akcji,
kwiatuszku?
- Dobrze, że jesteś, kochanie –
spojrzała z ulga w kierunku siatkarza.
- Zostaw tego leszcza i chodź z
nami – natręci nie ustępowali. Bezradna Justyna szukała pomocy, ponieważ
przybysze byli gotowi ją uprowadzić. Zaczęły się lekkie przepychanki.
- Zostawcie moją siostrę w
spokoju, bo pożałujecie! – rozległo się złowrogim tonem.
- Braciszku? – zaskoczona
brunetka obserwowała reakcje brata z otwartymi ustami. Imponowało jej, że
Kubiak, po raz pierwszy w życiu, stanął w jej obronie.
Zdenerwowany Michał wyglądał,
jakby miał za chwilę poobijać wschodnie twarze. Razem z przyjacielem zasłonili
dziewczynę i stanęli twarzą w twarz z Rosjanami.
Jusia poczuła nagły przypływ
siostrzanych uczuć. Natychmiast po odejściu „napastników” rzuciła się w ramiona
niższego siatkarza.
- Dzięki, dzięki, dzięki! Oni
byli okropni!!!
- Wszystko dobrze? Nic ci nie
zrobili? – Michał wyraźnie był podenerwowany.
- Na szczęście nie. Dzięki,
panowie – poklepała ich po ramionach.
- Musisz następnym razem uważać,
bo ewidentnie kusisz towarzystwo, nawet ja się skusiłem – wydusił Zbyszek, a
Kubiak spojrzał na niego spod byka. – No już, stary, wyluzuj. To co, rodzeństwo
pogodzone?
Chłopak i dziewczyna spojrzeli na
siebie ciepło.
- To chodź siostra na lody! –
chwycił mocno dłoń towarzyszki. – No dobra, Bartman, ty też zasłużyłeś – Kubiak
tryskał dobrym humorem.
~~~
Dziewczyna dalej nie mogła pojąć
tego, co widziała popołudniu. W życiu by nie pomyślała, że Marta i ten młody
baran. Na pewno ją uwiódł swoimi głupawymi tekstami. Dziwnie się czuła z
posiadaną wiedzą, tym bardziej, że chyba wolała widzieć koleżankę u boku brata.
Nie, żeby była zazdrosna. No ale
skoro Zbyszek już ją tak ładnie obronił, to chyba posiadała do niego jakieś
pierwszeństwo?
- Misiek, chyba muszę ci coś
powiedzieć… - niepewnie weszła do pokoju chłopaków.
- Co tam, siostra? Coś ważnego? Siadaj
– wskazał na swoje łóżko.
- Bo wiesz… Skoro już jesteś moim
ukochanym bratem, a ja twoją ukochaną siostrą, to muszę ci o tym powiedzieć.
- Ale dowiem się w końcu, o co
chodzi? Chyba Zbychu nie chce zrezygnować, ani nie złapał kontuzji? – zapytał lekko
wystraszony chłopak.
- Zbychu ma się świetnie, jego
ręce także, rzekłabym, wyśmienicie. Posłuchaj, to coś gorszego niż kontuzja… On
po prostu macał… macał Martę…
- Co?! – szatyn prawie opluł się
zbulwersowany. – Jaja sobie robisz!
- Jaja to ma Zbyszek, jak berety.
Brat, po prostu musisz coś zrobić. Nie, żebym, była o coś zazdrosna. Po prostu
wiem, że Marta wpadła ci w oko – tłumaczyła dziewczyna.
- Przepraszam bardzo, skąd wiesz?
- Nie wiem, ino tak palnęłam. –
uspokajała brata. – To co, zrobisz coś z tym?
- Może… Nie wiem… Pewnie woli
Zbyszka – mruknął niemrawo.
- Dupa! Nie woli, nie woli. To
raczej Zbyszek by dmuchał wszystko, co nie ucieka i ma otwór – ironizowała.
- Mimo wszystko to mój kumpel, aż
taki niewyżyty nie jest – protestował chłopak. – Co mam zrobić? No… z Martą?
- Bądź szybszy od Zbyszka, jutro
jest impreza…
- Jutro jest finał moja droga
siostro!
- A potem impreza na cześć
najlepszej pary! Wierzę w was, Michał. Idź już spać, kochany – z troską
spojrzała na brata.
- Wiedziałem, że zawsze mogę na
ciebie liczyć, kochanie – ucałował czoło brunetki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak musiało być, spokojnie. Nie krzyczeć :)
I powiemy wam, że chyba się niedługo pożegnamy.
Pozdrawiamy :)
Pozdrawiamy :)
Eee, trochę mnie zatkało. Co za napaleniec z tego Zibiego. Żeby tak się na Martę rzucać?
OdpowiedzUsuńOjj, już Misiek coś z tym zrobi. :DD
Czekam na kolejny. Pozdrawiam :**
Ja nie krzyczę, w żadnym razie. Tylko... Cóż, czytając fragment z Martą i Zbyszkiem odniosłam wrażenie, że jednak chyba coś mi się pokićkało, nie wiem.. Mózg zamarzł na tym mroźnym bezśniegowym świecie, nie wnikam. W każdym razie czytałam ten fragment chyba ze trzy razy, żeby uwierzyć, że to naprawdę Marta dała się złapać Zibiemu. Jak już przebolałam tą wiadomość, to przyszła następna - Justyna w ogóle nie była zazdrosna! A to mnie już tak kompletnie zdezorientowało... Ach. No a potem ci Rosjanie... Ja to bym nie pogardziła, taki Jurij Bierieżko na przykład :D Ciekawa jestem, co z tym fantem zrobi Kubiś...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego!
Anna :**
/Bądź/
Wiecie, lubię Zbysia, lubię jego tyłek, śliczne oczy, całą buźkę, nawet nieco krzywy zgryz mi nie przeszkadza. Ale to, co wyprawia, i jakiego casanovę z siebie robi, przechodzi ludzkie pojęcie. Macać to on może co najwyżej Justynę, ale halo, nie Martę! Marta jest dla Michała! Kubi musi brać się do roboty, zanim ogier Zibi ją zaliczy przed nim. :P Rosyjskie dziewczyny są ładne, ale faceci? A fuj! Całe szczęście, że Zbysiu i Misiu byli w pobliżu, w innym przypadku dwa blade chuchra przeleciałyby ją wzrokiem. :D
OdpowiedzUsuńJak to zbliżamy się do końca?! Dopiero co się zaczęło! :)
ja moge czekać nawet rok piszesz świetnie tylko rzadko ale to malutki szczegół w porównaniu z tym jak świetnie piszesz / ja dopiero moge zakąćkrzyczeć jak przestaniesz pisać
OdpowiedzUsuńUłaaaa no proszę pomiędzy Martą a Zbyszkiem było naprawdę gorąco, ale tak się mimo wszystko Zbigniewie nie robi, tym bardziej, że jest jeszcze rodzeństwo Kubiaków. Teraz kiedy Justyna powiedziała Michałowi co widziała to coś mi się zdaję, że oj Dziku będzie dziki, będzie zły! A ja już nie mogę się tego doczekać :D
OdpowiedzUsuńZbyszek chyba się za bardzo rozpędził. Hello ! To jest Marta, ona jest Kubiaka. Ty masz Justynę , przecież. Ja też czytałam z dwa razy ten fragment , gdy Bartman prawie brał ją na piasku, nie mogłam pojąć Marta - Zbyszek ? Chyba wzięło go tak, bo pokazała dekolt, a temu się już oczy zaświeciły i nagle podoba mu się wielce. Ale spokojnie, jak dobrze wszystko pójdzie to Dzikuś ją pierwszy zdobędzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i jaki koniec ? Dopiero 5 odlot :)
;**
Świat oszalał, że Marta i Zbyszek? Ja Ci przeliteruje, co o tym myślę: N - I - E!!! Już niech Bartman to się tam z Justyną płodzi. I jaki koniec, ja lubię to opowiadanie, więc się nie zgadzam.
OdpowiedzUsuńSwietny blog ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ;
http://milosc-mimo-wszystko.blogspot.com/
Marta + Zibi- niezłe połączenie! Tylko szkoda mi Kubiaczka ;( Nadrobiłam wszystko i w końcu jestem na bieżąco :D Czekam na następny, informuj jak coś naskrobiesz :D
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/. Pozdrawiam serdecznie- S. ;)